Polski wywiad

Polski wywiad
,,NIE MOŻNA TWIERDZIĆ, ŻE CYWILIZACJA SIĘ NIE ROZWIJA. WSZAK W KAŻDEJ NOWEJ WOJNIE ZABIJAJĄ LUDZI W ULEPSZONY SPOSÓB"

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 2 ,,Lok, prawda? "

Kolejna notka w czwartek. Zapraszam do czytania i komentowania ;)
-------------------------------------------------------------------------------------
--Nie rozumiem....
-Posłuchaj. Wyjedziesz sobie do Polski, poszpiegujesz i wrócisz. Oczywiście w blasku chwały-dodaje po chwili.
.-Nie zależy mi na niej.- oznajmiam stanowczo. On poważnie myśli, że liczę tylko na „sławę”?!
-Ale zależy ci na wolnej Hiszpanii? Prawda?- dodaje z ironicznym uśmiechem, a w jego głosie manipulacja jest aż nadto wyczuwalna. Kida, nie daj się wkopać!
-Tak, ale uważam, że dziewczyna, która boi się skoczyć z 3 schodka na klatce schodowej nie ma żadnych szans. Nie mam ochoty iść na pewną śmierć.
Pułkownik chce jeszcze coś powiedzieć, ale przerywam mu:
-Proszę mnie nie namawiać, bo Pan składa mi  tylko propozycje, bo gdyby to nie była propozycja już bym siedziała w samochodzie wywożącym mnie do RP. A z tego co wiem na propozycje można odmawiać i to właśnie robię. A przy okazji ta rozmowa jest już  denerwująca, więc ja już wyjdę. Dziękuję i przepraszam za moją odmowę. Do widzenia.
Wstaję i wychodzę. Nie mam ochoty na dalsze namowy. Nie pojadę i już! Niech się z tym pogodzi! Przekraczam  próg domu wojskowego. Jestem tak zdenerwowana, że z chęcią bym zniszczyła całą ulicę. Jednak muszę się powstrzymać. Dziś mam już dość sprzeczek ze służbami krajowymi. A tak przy okazji, która godzina?  Podnoszę prawą rękę na którym zawsze mam złoty zegarek z czarnymi wskazówkami.  Jego obręcz jest zwykła, po prostu metalowy pasek. Na tarczy wszystko też jest takie samo- nie wyróżniającym się od najzwyklejszego miernika czasu. Jednak jest moim ulubionym akcesoriem garderoby, bo ma  na sobie wygrelowany napis „ To miłość sprawia, że człowiek to dalej człowiek”. Kocham ten słowa tak samo jak ten zegarek, choć mam też z nim straszne wspomnienie. A oto one:
     Miałam wtedy 11 lat i dostałam go od osoby o której nie chcę ani wspominać ani pamiętać. Nasilenie Polaków na przechczenie nas na ich narodowość zaostrzyło się. Palono hiszpańskie książki, , rzeczy hiszpańskiej produkcji, a .ludzi stawiających opór wywożono do obozów pracy. Każdy człowiek był przeszukiwany i „okradziony” ze swoich rzeczy. Mnie też to nie ominęło. Nie znaleźli u mnie nic prócz minionego zegarka. Chcieli mi go zabrać, ale babcia i dziadek ,u których wtedy mieszkałam, nie zgadzali się, gdyż był to prezent Między nami a funkcjonariuszami rozpętała się kłótnia. Mieliśmy nawet iść na ,,roboty" w obozie, ale wtedy podeszła do nas jakaś pani (nie pamiętam już jej wyglądu) i się zaczęło:
-Widzę, że nie chcecie oddawać tego zegarka? Ja też nie chcę smucić dziewczynki. Mam propozycje. Ja zabiorę rzecz tej młodej damie i pójdziecie na ,,prace" za utrudnianie mi roboty lub….zostawię go i was w spokoju, ale za to któreś z was pójdzie do wojska. Brakuje nam ludzi, a szczególnie młodych osób.-pamiętam, że skierowała swój wzrok na mnie-Proszę wybierać. Pamiętam, że babcia i dziadek bardzo przerazili tej propozycji, bo każda z tych opcji oznaczała śmierć. Już chciałam iść i oddać się w ręcę wojskowych, gdy wystąpił dziadek i powiedział: „To będzie dla mnie najgorszą rzeczą ze wszystkich, ale wstępuję w szeregi armii RP za moją wnuczkę”. I po prostu go zabrali. Nie pozwolili nawet się pożegnać. Wszyscy mówią, że powinnam go wyrzucić, pozbyć się, ale: nie chcę. Przypomina mi o dziadku. O jego miłości, a przede wszystkim heroizmie.
  Ojej! Miałam sprawdzać godzinę, a nie zawartość mojej głowy! Jest 16:49. CO?! Zaraz spóźnię się do pracy. Przyśpieszam kroku. Jest to moja pierwsza praca z dziećmi i nie mam ochoty zostawiać po sobie złych wspomnień. Po jakiś 20 minutach jestem już pod małym jak zwykle biało-czerwonym domem. Pukam. Drzwi otwiera mi starsza kobieta o siwych włosach i zielonych oczach.
-Dzień dobry. Przyszłam zająć się dziećmi.-kobieta nic nie mówi tylko zaprasza mnie do środka. Kiedy jestem już w progu, staruszka krzyczy w głąb domu:
-Matias, Irina przyszła pani opiekunka!
Po chwili przed sobą mam 2 dzieci. Jedną 13- latkę i jednego 5- latka. Oboje mają brązowe włosy i oczy, a także oliwkową cerę. Staruszka udziela mi tylko informacji co i jak mam robić, a potem odchodzi. Zostaję sama.
-Hej. Mam na imię Kida i dziś się wami zajmę. A jak wy macie na imię?
-Jestem Matias, a ona to Irina. Nie martw się jak będzie nudna, ona po prostu taka jest.
Po moich obserwacjach uważam, że Irina jest nie o tyle nudna co smutna, więc kiedy Mati poszedł już spać spytałam jej:
-Co się dzieję? Masz taką kwaśną minę?
-Nie jest kwaśna tylko smutna.- poprawia mnie.
-Co się dzieję?
-Po prostu nie chcę tu być! Nie chcę dalej żyć pod polską okupacją! Chciałabym wyjechać do Ameryki, znaleźć tam pracę  żyć w spokoju z bratem! Chcę móc mu zapewnić bezpieczeństwo, a tu nie jestem w stanie. Po prostu nie umiem!- rzuca mi się z płaczem w ramiona.
Mija jakaś dobra godzina zanim układam ją do snu. Po niedługim czasie przychodzą rodzice:
-Dziękujemy pani za opiekę? Dzieci sprawiały jakiś kłopot?
-Nie. Wszystko było w jak najlepszym porządku.-trochę ich okłamałam, ale wiem, że straciłabym w oczach Iriny, a nie mam na to ochoty.
-Czy mogłaby pani zająć się dziećmi w następny weekend?
-Tak. Myślę, że tak.
-Dobrze w takim razie do piątku.-mówi dystyngowanie kobieta wręczając mi plik papierkowych pieniędzy.Żegnam się z państwem i wychodzę. Przez całą drogę rozmyślam o przemyśleniach Iriny. Że  miałaby  ona tyle samodzielności, odwagi i miłości, żeby zaopiekować się bratem w Ameryce. To wspaniałe.Mój…to znaczy kiedyś bliska mi osoba miała takie same plany wobec mnie, ale po prostu….coś się wydrzyło.
 Dochodzę do akademiku. Tu mieszkam. Kiedy zmarła mi babcia miałam 19 lat. Miałam zdawać maturę. Zdałam i to nawet całkiem nieżle. Poszłam na studia o kierunku psychologicznym. Teraz specjalnie nie zdaje testów i dorabiam dorywczo, żeby się utrzymać. Nie wiem jak długo jeszcze pociągnę. Mijam panią Sarę- woźną w akademiku.
-Jak testy? Nie mów, że 5.-przekomarza się ze mną. Ona wie.
-Wagary i dzieci.- odpowiadam z ironią
-Hahahaha…..-słyszę tylko śmiech, gdy ochodzę do pokoju 33-mojego i Robyn.
   Robyn jest bystrą dziewczyną i moją współlokatorką od 4 lat. Choć ciągle imprezuje, pije i randkuje to świetna uczennica i przyjaciółka. Jej włosy zawsze zmieniają wygląd. Nigdy nie miała tak samo pofarbowanych i ułożonych włosów. Teraz wybrała sobie styl na Korrę z „Avatara”- brązowe włosy splecione w 3 kucyki
Siadam na łóżku i zaczynam płakać. Wspominam osobę, która miał a mnie wywiezdz do Ameryki bym była bezpieczna i podarowała mi zegarek. Spoglądam na pamiątkę i zdejmuję ją. Chyba pierwszy raz od kilku lat. Płaczę, wspominam dzisiejszy dzień i wiele innych rzeczy. Nagle do pokoju wchodzi Robyn. Jak zwykle ubrana jest dość ekstrawagancko. Nie zdziwię się jak powie mi ilu chłopców ją dziś przeleciało. Jednak ona po prostu bierze zegarek i nakłada mi go  na rękę.
-Co jest? Czemu go zdjęłaś?- z jej ust nie wydobywa się taki zapach alkoholu jak zwykle, ale na bank coś  piła.
-Opiekowałam się  dziećmi- Iriną i Matiasem. Dziś dziewczynka powiedziała mi, że chce zapewnić bratu lesze życie, a jeszcze wcześniej dostałam ofertę wyjazdu do Polski i…-nie dokańczam, bo Robyn ucina cały mój rozwód jednym prostym zdaniem, które załatwia wszystko:
-Lok? Prawda?

1 komentarz: