Polski wywiad

Polski wywiad
,,NIE MOŻNA TWIERDZIĆ, ŻE CYWILIZACJA SIĘ NIE ROZWIJA. WSZAK W KAŻDEJ NOWEJ WOJNIE ZABIJAJĄ LUDZI W ULEPSZONY SPOSÓB"

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 5 ,, Kto dużo wypije ten nie tylko przytyje"

 Następna notka już ba bank we wtorek. Bardzo przepraszam, za wczoraj mam nadzieje, że nadal będziecie czytać i się nie wkurzyliście <3
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Jak mogłaś być w Centrum i nie kupić sobie żadnej sukienki?- krzyczy na mnie Robyn.
 Dalej stoję jak zamurowana, ale po chwili się uspokajam.
- Już się bałam , że chodzi o coś poważnego, a tobie chodzi tylko o to.-uśmiecham się blado.
-Tak chodzi mi o sukienkę. Przejrzałam każdy centymetr twojej szafy...
- I co?- przerywam.
- Jesteś totalnym bezguściem! Nie masz w sobie ani krzty gustu!
-Po to jesteś ty!- żartuję, a jednocześnie mówię poważnie.
-Właśnie dlatego mam obowiązek coś ci skołować.-mówi z oburzeniem.i wychodzi. Po jakiś 5 minutach wraca i wręcza piękną, asymetryczną, zwiewną sukienkę. Ma kolor pudrowego różu i przepasana jest złotym warkoczem wykonanym z linki.
-Do tego masz włożyć jeszcze białe sandały.- pokazuje głową na łóżko, gdzie je odłożyła.
- Myślisz, że będę ładnie wyglądać?
-Ja wiem, że będziesz. A teraz idź i się przebieraj, bo patrzeć nie mogę.
  Wchodzę do łazienki i wkładam ubiór. Kiedy kończę przyglądam się sobie. Moim zdaniem róż niezbyt kontrastuje z posiadanym przeze mnie wyglądem.Ale w końcu to Robyn. Nikt nie zna się na modzie tak jak ona. Muszę jej zaufać. Wychodzę przed moją współlokatorkę.
- Ślicznie-  mówi Robyn z zachwytem.
- Nie przesadzaj..-odpowiadam skromnie.
- Zamilcz! Jest wspaniale. O jejku! Już 21:00, a ja jeszcze się nie ubrałam! Idę się przebierać- oznajmia i po chwili znika w łazience. Po jakiś 6 minutach wychodzi ubrana w piękną atramentową suknie, długością sięgającą stóp.Od bioder do końca jej przezroczysta tkanina, która odsłania jej  nogi. Całe włosy spięła w swoje 3 kucyki. Wygląda powalająco. Po jakimś czasie  jesteśmy w Welont. Nigdy tu nie byłam. Wchodząc ma się od razu ,,sale bankietową". A w niej stoły z pufami. Na środku widać scenę z DJ. Wszędzie są kolorowe światełka-czerwone, niebieskie, zielone. Przy stołach jest barek przy którym stoi mnóstwo klientów. Rzygać mi się chce, gdy pomyślę, że spędzę tu całą noc. Nagle podbiega do nas niska dziewczyna z blond lokami. Ubrana jest w prostą sukienkę do bioder, która z boku ma bardzo długie frędzle.
- Cześć kochane...-Melanie przytula najpierw mnie, a potem Robyn.- Cieszę się, że przyszłyście. Chodzie za mną.- nakazuje. Dziewczyna doprowadza nas do stołu, gdzie widzę jeszcze 2 zaproszone- Roxen i Nessa . Wszystkie się witamy, a ja siadam między Robyn, a Melanie. Zaczynamy rozmawiać o wszystkim co mnie nie interesuje- o ciuchach, dietach, celebrytach i (na moje nieszczęście) chłopakach.Jakie to bezsensowne.Nagle Melanie wstaje i pyta:
- Idę po piwo. Jakie chcecie?
-Tyskie, Tatry, Żubra- rzucają dziewczyny.
-A ty Kida?
-Nie piję.- odpowiadam.
- Żartujesz nie?
-Mówię poważnie.
-Przestań. Musisz spróbować. Choć łyka.
-Dobra. -odburkuję.
  Melanie zaraz przychodzi z tacą pełnej szklanek z piwem. Jedną z nich stawia przede mną. Biorę przezroczyste naczynie w rękę i oglądam napój. W końcu biorę łyka. Bardzo dobre.
- I jak?
- Mogłoby być lepsze- mówię, by pokazać, że jestem obojętna.-Co nie zmienia faktu, że bardzo mi smakuje.-oznajmiam. Wszystkie wybuchają śmiechem. Jednak, gdy patrzę na Robyn mówi mi wzrokiem ,,Co ty roisz?! Zachowuj się!!".. Głupio mi. Nie chcę, by Robyn miała przeze mnie zniszczoną renome. Już wiem!! Będę taka jak one. Dokładnie taka sama. Nie lubię kogoś naśladować, ale teraz nie mam wyjścia.
- Melanie, a dasz mi może coś mocniejszego?- pytam.
- O każdej porze dnia i nocy.- mówi z pewnym uśmiechem.Jak na zawołanie pojawia się przed nami kelner. Nie wiem czemu, ale mam dziwne przeczucie, że go znam.
- Na koszt firmy pięknym paniom.
- Dziękujemy.- odpowiadam za wszystkie.
  Biorę łyka. Smakuje nie najgorzej. Bez wstyd wypijam całą szklankę. Od razu czuję się jakoś dziwnie. Wszystko się kręci. Mam wrażenie, że zaraz padnę. NIE! Muszę wytrzymać! Dla reputacji Robyn.  Coś mnie ściska w żołądku. Lecę do toalety i wymiotuję. Chyba nie powinnam pić tego piwa od  kelnera. Nade mną pojawia się moja współlokatorka.
- Wszystko w porządku? Odprowadzić cię do domu?
- Nie zostań z dziewczynami. Nie będę ci niszczyć przyjaźni.
- Co ty bredzisz? Chodź zaprowadzę cię do domu i coś porobimy. Nie musimy wcale tu siedzieć.Dasz radę sama wstać?
- Chyba tak.- staram się wstać, ale mi się nie udaję i upadam jak długa. Robyn bierze mnie pod ramię i chce wyprowadzać z łazienki.
- NIE!- upominam ją.
- Co?!
- Nie wlecz mnie do nich. Nie lubię, gdy ludzie oglądają mnie słabą. Idź do nich i powiedz, że mnie zabierasz. Wyjdziemy od tyłu.
- Dobra.- Robyn wychodzi, a ja czekam. Nagle wchodzi tu osoba, której w życiu bym się t nie spodziewała- Tony.
- Tony? To damska toaleta.- mężczyzna brutalnie ciągnie mnie plecami do swojej piersi i zatyka dłonią usta.
-Jak  będziesz cicho to nikt się nie dowie.- szepcze mi do ucha z lekka przygryzając je. Nie mam siły, by walczyć, nie mam siły by się obronić. Nie dam rady. Wszystko wiruję. Jestem już jego. Przygotowuję się na najgorsze, jednak to nie następuje. Tony po prostu wywleka mnie tylnym wyjściem. Pierwsze co widzę to jakiś czarny van. Tony otwiera drzwi i wrzuca mnie do środka. Słyszę głos jeszcze 1 osoby i to nie mój nauczyciel strzelania. Ten odgłos mówi ,,Witaj Kiniu". Mi coraz bardziej kręci się w głowie, raz zanika mi cały obraz, raz powraca rozmazany. Słyszę jak przez szum syren  straż pożarnych:
-30..29..28..27..26..25..24..23..22..21..20..19..18..17..16..15..14..13..12..11..10..9..8..7..6.5...4...3..2..1-jak na tą liczbę tracę przytomność. W uszach wciąż zostają mi w głowie słowa Tonego:
- Mówiłem, że jestem doskonałym chemikiem panie pułkowniku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz